á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Wyspiański to nade wszystko wybitny indywidualista, postać ze wszech miar odrębna. Autor „Warszawianki” sam o sobie: „a ja przyrzekam że będę chodził zawsze poza barierę, zawsze ponad wymierzonym poziomem – nie myślę się nigdy do otoczenia stosować – nigdy, bo musiałbym udawać a udawać nie chce. – niech się otoczenie do mnie stosuje”. Intensyfikujący doznania, targany intensywnymi uczuciami, wymagający od otoczenia bezwzględnej akceptacji i admiracji, nie skłonny do pójścia na jakiekolwiek kompromisy. Czytający w ludziach w jak otwartych kajetach. Zafascynowany kwiatami, będący po stronie wiosny. Rośliny darzył uczuciem nie mniejszym niż Eliza Orzeszkowa, zaś jego fantazja spokojnie konkurować mogłaby z florystycznymi kadrami Leśmiana. Człowiek absolutnie podporządkowany sztuce pod dyktando której podejmował kolejne działania. Pisarz nie mniej skomplikowany niż Witkacy, którego fiksacje spalały niczym ogień polana. Pisał: „Jest szczęście, co się ze mną mija i nieszczęście, które mnie tuli”. Pierwszy opowiedział o cmentarzysku cywilizacji europejskiej. Niezwykła postać, znakomita książka.
Od jakiegoś już czasu mam przyjemność pracować w Muzeum Narodowym w Krakowie. Na wystawie Wyspiańskiego spędziłam już naprawdę sporo godzin życia. Początkowo nic mnie w niej nie zachwycało. Z czasem jednak zaczęłam doceniać to, co mogę podziwiać. (...) Fenomenalne portrety. Szczegółowe plenery. Szkice. Projekt Akropolis. Meble i wyposażenie wnętrz. Do tego dramaty i poezje. W niecałe 39 lat życia człowiek ten stworzył tyle, ile wielu mogłoby sobie tylko wymarzyć.
Zainteresowanie sztuką zaczęło wreszcie współgrać z zainteresowaniem człowiekiem. Postać Wyspiańskiego zaczęła mnie intrygować. Miałam jakieś jego wyobrażenie z krótkich biograficznych notek ze szkoły, ale to było zdecydowanie za mało. Postawiłam więc na książkę Śliwińskiej, bo akurat udało mi się właśnie ją znaleźć na Legimi.
Widać, że autorka poświęciła sporo pracy na zdobywaniu informacji o życiu tak samego artysty-poety, jak i jego bliskich. W książce znajdziemy wypowiedzi praktycznie wszystkich znaczących osób w jego życiu, urywki listów, artykułów z codziennych gazet, wywiadów, a także poezje pisaną przez jednego z jego synów. Całość okraszona wcale interesującymi zdjęciami Wyspiańskiego i jego rodziny.
Co więc jest dla mnie nie tak?
W początkowych rozdziałach łatwo można zauważyć ciąg przyczynowo-skutkowy oraz rozeznać się w poszczególnych postaciach. Później jednak jest z tym dużo gorzej. Autorka postawiła na mnogość informacji płynących ze źródeł i w pewnym momencie zaczynamy w nich dosłownie tonąć. Bo oto pojawia się nagle list dobrego przyjaciela Wyspiańskiego pisany do niego. A ja nie mam pojęcia skąd ten przyjaciel się wziął, kim był, jak stał się przyjacielem, skoro zbliżenie się do Wyspiańskiego opisywano jako nad wyraz trudne.
Mam zarzut do autorki, że jej książka nie dała mi historii życia Wyspiańskiego, a była raczej zlepkiem różnego rodzaju źródeł, które w mało umiejętny sposób zostały jakoś wytłumaczone, wyjaśnione etc.
Poza tym – moim zdaniem – autorka za bardzo skupiła się na opisie choroby Wyspiańskiego. Uważam, że mogła znacznie obszerniej i ciekawiej przedstawić jego życie, jego bliskich i pracę twórczą, a darować sobie opisy tego, jak to przy kichaniu wypadł mu kawałek kości, a podniebienie się zapadło. Ale to już tylko moje „ale”, może dla innych te opisy będą wystarczające.
Zdaje się też, że autorka nie do końca poradziła sobie z ukazaniem postaci żony Wyspiańskiego. Cieszę się, że nie starała się przedstawiać wyłącznie jednego z punktów widzenia. Teosia w jej książce nie jest ani demonem, ani aniołem. Ale mam wrażenie, że – ponownie – w zalewie wspomnień różnych postaci jej osoba stała się w tej książce jakąś karykaturą jej samej.
Podsumowując. Moim zdaniem w książce brak dobrej obróbki zebranego materiału. Bo całość jest naprawdę ciekawa, ale ja od biografii wymagam przede wszystkim tego, żeby w interesujący i wyczerpujący sposób zaprezentowała mi życie interesującej mnie postaci. Tutaj dostałam bardziej opinie o człowieku aniżeli fakty o nim. Wiem oczywiście, że pisząc o kimś, kto zmarł ponad sto lat temu zadanie jest utrudnione, ale fenomenalne biografie postaci sprzed setek lat pozwalają przypuszczać, że można takie historie poprowadzić inaczej. Szkoda.
Wiem, że jest jeszcze przynajmniej jedna wydana niedawno biografia Wyspiańskiego i po tę również mam zamiar sięgnąć z nadzieją, że będzie lepsza.